Dariusz Domański, dyrektor Publicznego Liceum Ogólnokształcące nr VI im. Generała Leopolda Okulickiego w Opolu: Nie można przejść do porządku dziennego nad tym, co się dzieje za naszą granicą
Od momentu wybuchu wojny staramy się przedstawiać naszym uczniom tematy związane z Ukrainą w taki sposób, by wzbudzać w nich empatię i zrozumienie. Na każdą szkolną imprezę zakładam przypinkę z flagą polską i ukraińską, aby demonstrować poparcie dla naszych sąsiadów. Wystawa „Maraton solidarności. Polski sport dla Ukrainy” bardzo mi się podoba, bo uwrażliwia i pomaga rozbudzać postawy solidarnościowe wśród młodzieży. To ważne, tym bardziej że mamy w szkole prawie 30 uczniów z Ukrainy – choć ta liczba się zmienia. Dzieci mają zajęcia zdalne w szkole ukraińskiej, część z nich wraca do kraju, gdy rodzice uznają, że zrobiło się spokojniej. Ale mieliśmy już przypadki, że rodzina pojechała do domu, a później do nas wróciła.
Początek wojny i przyjazd uczniów z Ukrainy to był trudny czas. Ale przez to, że był trudny, naszym uczniom dużo łatwiej było przyjąć gości zza wschodniej granicy. Nie traktowali ich jak obcych, tylko jak uciekinierów wojennych, którzy potrzebują pomocy. Czasem spotyka się postawy niezrozumienia, ludzie twierdzą, że ktoś przyjeżdża do naszego kraju i zabiera nam pracę. Takie myślenie niestety jeszcze w Polsce pokutuje, ale u nas nie było czegoś takiego. Patrząc przez pryzmat wojny, młodzież zmienia spojrzenie na te sprawy.
Również młodzieży ukraińskiej nie było łatwo odnaleźć się w nowym środowisku. W pierwszym roku, tuż po wybuchu wojny, ze szkołą współpracowała psycholog z Ukrainy. Pomagała nam porozumieć się z nowymi uczniami, którzy nie mówili po polsku. Wszyscy z nich mieli za sobą trudne przeżycia. Ale nie chciałem ich o to wypytywać, naciskać ani poruszać drażliwych tematów. Nie wiedziałem, w którym momencie moje pytania mogą stać się zbyt bolesne. Zostawiłem te rozmowy pani psycholog.
Mieliśmy w tym roku różnego rodzaju zbiórki na rzecz Ukrainy: na dom dziecka czy na kiermasz świąteczny. Ale prawda jest taka, że wszystkim nam wojna trochę spowszedniała. Dzieciaki już o niej nie myślą. Z jednej strony to dobrze, bo nie można cały czas się zadręczać. Z drugiej – nie można przejść do porządku dziennego nad tym, co się dzieje za naszą granicą. Dlatego takie inicjatywy jak ta wystawa są ważne i potrzebne.